Kapelusz w błocie
Musiałyśmy przeprosić się ze spodniami, bo dalsza egzystencja była niemożliwa. Było zimno w nogi na dyżurach w nocy, a gdy trzeba było się czołgać po nierównym terenie, gołe kolana tego nie wytrzymywały.
Duszny, pochmurny 1 sierpnia 1944 r. Zdawał się bardziej spokojny niż wszystkie poprzednie. Rano, w punkcie kontaktowym, mieszczącym się w sklepie papeteryjnym pani Haliny Zawadzkiej przy Świętokrzyskiej, otrzymałam od łączniczki dowództwa, jak zwykle, paczkę. Zaniosłam ją do swojego dowódcy na ulicę Solec. W paczce nie było nic ciekawego, więc dowódca zwolnił mnie na resztę dnia i polecił zjawić się dopiero nazajutrz rano z pocztą. Czułam się jednak zobowiązana być na punkcie kontaktowym o godzinie 16.00, by zwolnić łączniczkę wyższego dowództwa, z którą byłam umówiona. Miała tam na mnie czekać jak co dzień.
Mając więc kilka godzin, postanowiłam odwiedzić rodzinę na Saskiej Kępie i zobaczyć, co dzieje się w opuszczonym przeze mnie mieszkaniu. W domu było wszystko w porządku. Wolno przeszłam przez most Poniatowskiego i zmęczona upałem zjawiłam się o 16.00 na Świętokrzyskiej. Już z daleka zobaczyłam, że do sklepu, który w tym momencie był właśnie zamykany, podjeżdża na rowerze porucznik „Porawa” [Stefan Matuszczyk] z twarzą poważną i ściągniętą. Od razu wiedziałam, że stało się coś ważnego. Kazał otworzyć sklep. Gdy tylko weszliśmy, krótko powiedział: „Stało się. «Prawy» [Józef Budzyński] już się bije, musisz zawiadomić swoje panie i doktorów”. Mieliśmy teraz już...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
